Nikt inny mnie nie blokował. Najczęściej tą osobą byłam ja – wywiad z niezwykle inspirującą kobietą z żelaza, Magdaleną Fast. - Wiemy co zdrowe
Wiemy, co zdrowe logo

Nikt inny mnie nie blokował. Najczęściej tą osobą byłam ja – wywiad z niezwykle inspirującą kobietą z żelaza, Magdaleną Fast.

shadow illustration

Zazwyczaj wstęp piszę na końcu, po rozmowie z kobietą i poznaniu jej bliżej. Wciąż jestem pod tak dużym wrażeniem Magdy, że nie wiem jak Wam ją opisać, by najlepiej oddać jej energię, urok i inspirującą postawę życiową. Myślę, że każdy doceni w niej co innego i co innego zapamięta najbardziej. Magda to zorganizowana, ułożona kobieta sukcesu i jednocześnie bardzo wrażliwy, ciepły rozmówca. Obiektyw ją kocha, a jeszcze bardziej jej spontaniczność i naturalny kobiecy wdzięk. Ma dar zjednywania sobie ludzi, gdyż nie tylko dużo mówi, ale też piękne wsłuchuje się w odbiorcę. Jest przy tym bardzo skromna i uczynna. Ta niesamowita mieszanka to nasza czerwcowa kobieta Isla i oficjalna ambasadorka marki - Magdalena Fast. Zapraszam do rozmowy z kobietą, która jeszcze kilka lat temu nie uprawiała sportu, a za kilka miesięcy zobaczymy ją na mistrzostwach świata triathlonu Ironman. 

1. Opowiedz nam skąd pomysł na triathlon?

To było marzenie mojego męża. Dawno temu jeszcze jako student był w Stanach Zjednoczonych w czasie wakacji. Jednego poranka, w niedzielę bardzo wcześnie rano obudziły go megafony. To był wyścig Ironman w Lake Placid i był to rok 2003. Był pod takim wrażeniem tych zawodów, że obiecał sobie, że kiedyś to zrobi. Obietnicy dotrzymał na zawodach w Barcelonie, w październiku w 2018. Przygotowania zaczął jednak znacznie wcześniej, a ja mu wiernie kibicowałam i go wspierałam. Najbardziej pamiętam spektakularne wyścigi pod logo Ironman na dystansie ½ w Gdyni. Mój mąż i brat ścigali się obok Mistrzów Polski Macieja Chmury i Kacpra Adama, światowej klasy mistrzyni świata Danieli Ryf, a także z Maciejem Dowborem, Karoliną Gorczycą, Janem Melą. Atmosfera była niesamowita, a zawodnicy sprawiali dla mnie wrażenie nadludzi. A ja ani nie pływałam kraulem, nie lubiłam nawet jeździć na moim miejskim rowerze. Dwa razy brałam udział w biegu na 5 km w sztafecie firmowej i za każdym razem byłam najsłabsza w zespole.

Mimo to na zawodach regularnie zbierałam reprymendy od organizatorów, że nie mam kasku trzymając rower męża w drodze do strefy zmian albo dlaczego nie mam chipa lub opaski startowej. Dopiero po pierwszym półmaratonie w czerwcu 2018 i wrażeniach z wyścigu w Barcelonie tego samego roku powstało pragnienie, że chcę spróbować….no i tak to wszystko się zaczęło i trwa do dziś.

2. Jak na pasję zareagowała rodzina? Czy oni też są sportowcami?

Tu miałam łatwiej. Mój mąż i brat są dwukrotnymi finiszerami pełnego dystansu. I zrobili mi największą robotę. Przetarli szlaki przez pierwsze szokujące reakcje bliskich na temat długich dystansów, ilości jednostek treningowych w tygodniu i ataków paniki rodziców na nadmierny według nich wysiłek. Jeśli oni mogli się przygotować to dlaczego nie ja. Z mężem wzajemnie szanujemy swoje plany treningowe i robimy wiele w organizacji dnia i tygodnia, żeby każdy mógł swoje zrealizować. To wielkie wsparcie. Rodzice zawsze mają obawy. Do dziś pamiętam jak mój tata panicznie szukał kolegi wędkarza z pontonem, żeby asekurować brata podczas pierwszych treningów pływackich na wodach otwartych. Długie rozjazdy rowerem po 120 czy 150 km już nie wywołują sensacji, ale wciąż słyszę komentarze: "Jak to w Wielkanoc na taki długi rower?" lub "Ile godzin można na tym rowerze jeździć? Obiad czeka". Zdarza się, że rodzice naciskają na nas żebyśmy np. zrezygnowali z konkretnych wyścigów, gdyż prognoza pogody wskazuje, że odbędą się w czasie wielkich upałów. Martwią się, ale jednocześnie fantastycznie kibicują i dbają o dzieci w czasie zawodów.

3. Gdyby nie triatlon to co? Czy był / jest czas na inne hobby?

Nie miałam innego hobby. Byłam mamą dwójki przedszkolaków. Po powrocie z urlopu macierzyńskiego do pracy zawodowej byłam całkowicie pochłonięta apteką. Raz, że objęłam stanowisko kierownika apteki a dwa, że po dwóch latach awansowałam na szefa nowoczesnej dużej apteki w samym centrum Wrocławia. Duży zespół, automatyczny system podawania leków, receptura w tym oczna, praktyki, staże zawodowe studentów i rozbudowana strefa samoobsługowa - na tym byłam skupiona. To był czas intensywnego rozwoju i sporych wyzwań.

4. Najlepsze porady dla osób, które chcą zacząć? Jakie błędy popełniłaś na początku?

Po pierwsze zacząć. Uwierzyć. Nie poddawać się. Moją historię ze sportem można by nazwać jako pokonywanie blokujących przekonań. Z jednej strony miałam łatwiej, gdyż na co dzień widziałam, co wyczynia mój prywatny Airon - tak nazywam mojego męża. To dawało poczucie, że nie ma rzeczy niemożliwych. Z drugiej strony wiele miesięcy zajęło mi uwierzenie, że pływanie kraulem nie jest dla wybrańców, że można przebiec półmaraton w środę w planie treningowym bez medalu, a co najważniejsze to przyznać sobie czas dla siebie. Nikt inny mnie nie blokował. Najczęściej tą osobą byłam ja. W praktyce, jeśli triathlon to dla kogoś nowa dziedzina warto zapisać się do grupy triathlonowej. Opieka trenerów, potężne wsparcie grupy i rozsądne treningi grupowe z rozgrzewką i rozciąganiem. Bezpiecznie, skutecznie i w świetnej atmosferze.

5. Czy uciekasz od czegoś jak biegasz?

Trudno odpowiedzieć jednoznacznie. W czasie każdej z tych 3 dyscyplin masz czas tylko sama ze sobą. Taka jest też formuła tych zawodów. Ty i dystans. Moje emocje i myśli ewoluują cały czas. Przygotowując się do pierwszego półmaratonu pamiętam, że myślałam dużo o pracy. Potem stwierdziłam, że będę biegać z muzyką, żeby o pracy celowo nie myśleć i w tym czasie mentalnie odpoczywać. Często w czasie biegu wpadam na dobre pomysły, czasami planuję, co ugotuję, układam następny dzień czy tydzień w głowie. Czasami jak dzieci nie mają dobrych humorów to cieszę się w myślach, że mam dziś jeszcze w planie bieganie i wtedy faktycznie uciekam. Bywało też tak, że gotowa do biegania, ubrana, najedzona i nawodniona, ściągałam buty, bo dzieci zapomniały, że jutro sprawdzian z biologii albo trudna praca domowa i byłam przy nich. Takie mam priorytety. Nie lubię przedkładać swoich treningów nad potrzeby rodziny.

6. Jak wygląda Twoja dieta i jak się regenerujesz?

Regeneracja jest ważnym pojęciem w triathlonie z tego względu, że mamy do zrobienia kilka treningów z 3 dyscyplin i znacznie mniejszy czas na odnowienie sił niż biegacze czy kolarze. Ważny jest sen, rozciąganie i świadomość swojego ciała. Zdarza mi się odpuścić albo skrócić trening dla sesji jogi. Osobiście sprawdzam też parametry krwi - morfologię, poziom żelaza, poziom kinazy kreatynowej, czasami kortyzol. Badania pozwalają stwierdzić przetrenowanie, zmęczenie, anemię. W planie treningowym stopniowo wprowadzamy organizm w stan pewnego poziomu obciążeń i jest to cienka granica między celowym zmęczeniem, a przemęczeniem. I tutaj warto trzymać się planu treningów, a jak nie można to lepiej odpuścić niż zrobić na zapas albo połączyć treningi z kilku dni i zrobić w jeden. Zdarzało mi się robić takie rzeczy w pierwszych latach. Jak wiedziałam, że dziadkowie nas odwiedzają i zabiorą wnuki np. do kina i na lody to chciałam jak najwięcej nadrobić. Dzięki temu mogłam zyskać parę godzin więcej dla siebie. 

Jeśli chodzi o żywienie to podobno jest to 4 dyscyplina triathlonu. Tu początkowo eksperymentowałam, ale szybko przestałam. Pierwszym pomysłem było odstawienie mięsa i nabiału. Po paru miesiącach przy okresowych badaniach do pracy okazało się, że mój poziom cholesterolu jest zaskakująco wysoki, mięśnie coraz słabsze i narasta zmęczenie. Lekarz rodzinny zalecił dietę na obniżenie cholesterolu i kontrolę za 3 miesiące. Stwierdziłam, że jak mam przejść na dietę to może od razu wejść w współpracę z dietetykiem sportowym i to jeszcze z dyscyplin wytrzymałościowych. I to pokazało jak monotonna i uboga w białko dieta, podbijała zły cholesterol. Poprawa widoczna była już po 2 miesiącach. Cholesterol był wzorowy, a ja silna i efektywna w pracy i na treningach. I tutaj nie ma mowy o popularnym "obcinaniu węgli". Wygrywa ten kto jest zaadaptowany do tego, by ich jak najwięcej przyswoić na wyścigu. Przez 8 miesięcy codziennie wcześnie rano przygotowywałam sobie 5 posiłków, z którymi chodziłam przez cały dzień, by wprowadzić dodatkowo regularność ich spożywania. Było warto. Polecam.

7. W twoich odpowiedziach pojawił się już ten temat, ale doprecyzujmy go...jaki zawód wykonujesz na co dzień? Jak łączysz te dwa światy?

Jestem farmaceutą ze specjalizacją z farmacji aptecznej i od 10 lat pracuję na stanowisku kierownika apteki, w tym 8 lat w dużej w placówce w centrum miasta zarządzając wieloosobowym zespołem. Nie jest to bez znaczenia. Pracuję ze wspaniałymi ludźmi, którzy także mają swoje pasje oraz cele. Nawzajem się rozumiemy. Łatwiej jest pogodzić w większym gronie organizację pracy w aptece jak również studia podyplomowe, dalekie podróże, kursy specjalizacyjne zespołu jak i moje zawody i treningi. Centrum miasta poza korkami, to rówież szybki dostęp do pływalni czy bieżni w czasie niepogody. Jeden trening robi się przed pracą, drugi po pracy. W jeden dzień weekendowy w planie jest długa zakładka rowerowo-biegowa, w następny bierze się 12 godzin w aptece. Tu pomagał także zmianowy system pracy w trybie zrównoważonym i decyzyjność w planowaniu grafiku. Bardzo ważną kwestią jest również indywidualna opieka trenerska. We Wrocławiu jest wiele fantastycznych grup triathlonowych. Jestem z nimi w kontakcie i czasami idziemy na wspólny rower czy jedziemy na obóz. Jednak praca w aptece na cały etat, dwójka dzieci i ich zajęcia dodatkowe byłyby zbyt dużym stresem logistycznym, by w sztywnych ramach czasowych stawiać się na treningach grupowych. Mój trener układa mi plan pracy na cały tydzień uwzględniając wyjazdy, pracujące dni weekendowe czy wywiadówki. Mam zegarek, który na bieżąco wgrywa moje treningi do systemu, w którym trener widzi wszelkie parametry, a ja mogę iść np. biegać o dowolnej godzinie. To duży komfort i efektywność.

8. Czym dla Ciebie jest sukces?

To bardzo ciekawe pytanie. Szczególnie, jeśli pyta się o to kobietę. Wiele kobiet marzy o rodzinie i są świadome, jak niezastąpione stają się w tej kwestii. Jednocześnie pragną ciekawej, rozwijającej pracy / kariery, gdyż są wykształcone, ambitne i wiedzą, że potrafią wykonywać wspaniałe projekty i realizować najtrudniejsze zadania. Kobieta jak idzie do pracy na cały dzień to w piekarniku zostawia pieczeń, a dom już pachnie szarlotką. Pamięta o potrzebach dzieci, partnera, rodziców i psa. Wstanie w środku nocy, by napisać artykuł na czas, a za dnia jest obecna i uważna. I co począć jak jej się wszystkiego chce? Kluczowe jest jednak, aby mieć sferę, gdzie można pobyć tylko ze sobą. W moim przypadku sukcesem byłoby pogodzenie roli mamy, żony i specjalisty z jednoczesną samorealizacją pasji. Jaki rachunek wystawi finalnie czas to się okaże. Sukcesem jest także zdrowie. Jego posiadanie znosi wiele ograniczeń i daje jeszcze więcej możliwości. Wdzięczność za nie mam w sobie każdego dnia.

9. Czego boisz się najbardziej?

Boję się o tym mówić, ale jest tego cała lista. Wyścig Ironman niczego nie wybacza, najmniejszych braków i błędów, nie tylko fizycznych, ale także mentalnych. Pamiętam z czym walczyłam w debiucie w Gdyni.

10. Co jest Twoim największym marzeniem?

Dalszy rozwój osobisty i świadome zdrowe życie wśród najbliższych mi osób. Ten szalony rok przygotowań do mistrzostw świata wymaga ode mnie wysokiej elastyczności i otwartości na zmiany. Marzę, żeby zakończyć ten rok pomyślnie na wielu płaszczyznach.

11. Co robisz, kiedy czujesz brak motywacji? Co motywuje Cię najbardziej?

W moim przypadku pragnienie sprawdzenia siebie czy zostanę człowiekiem z żelaza było tak silne, że braku motywacji nie pamiętam. Jeśli mam cel to odpowiedzialnie się do niego przygotowuje. Nie mam zwątpień. Strach, że nie zrobię planu, jest większy niż potencjalne lenistwo.

12. Jak podchodzisz do wyjazdu o mistrzostwo świata na Hawajach? Jaki cel sobie założyłaś?

Ani ja ani nikt z mojego otoczenia nie zakładał takiego scenariusza. Slot na Kona to coś o czym nawet nie śmiałam marzyć. Początkowo było to zderzenie dwóch skrajnych emocji - wielkiego szczęścia, marzenia, które wręcz mnie przytłoczyło i ogromnego lęku. Przecież jestem debiutantem i świeżakiem bez doświadczenia... a z drugiej strony taka szansa może się nie powtórzyć. Z każdym rokiem będę starsza, organizm się eksploatuje, a jeździć po zawodach w kolejnych latach i czekać na drugą taką szansę? Trzeba brać slot i zrobić wszystko, by się najlepiej przygotować. Dalej jak myślę o tym najtrudniejszym wyścigu Ironman czuję lekką panikę, ale wierzę w proces przygotowań. Dlatego wprowadziłam realne zmiany by temu podołać. Zdecydowałam się na roczny urlop bezpłatny na etacie w aptece ze względu na wiele wyjazdów na obozy treningowe, potrzebę zwiększenia objętości treningowych, wprowadzenie dodatkowych zajęć siłowych i konieczną większą regenerację. Odpowiedzialność kierownika apteki i jednoczesne przekraczanie siebie na treningach byłoby dla mnie zbyt dużym obciążeniem. Wyścig na Kona jest dużym wyzwaniem dla zawodowców, a ja chcę go ukończyć. Mam pewne czasy, jakie chciałabym osiągnąć w każdej z dyscyplin, ale nigdy ich nie zdradzę. Na pewno zweryfikują je warunki pogodowe na trasie. To będzie prawdziwa przygoda życia i wędrówka w głąb samej siebie.

13. Magda, czego życzyć Ci najbardziej?

Zdrowia, pomyślności i przekroczenia mety na Kona !!! Abym szczęśliwie dojechała z moim rowerem na drugi koniec świata i aby mój organizm zniósł ten upał, wiatr i legendarnie wysoką wilgotność w czasie wyścigu.

shadow illustration